Animated Rainbow Nyan Cat

poniedziałek, 21 marca 2016

Mój Powrót - Początek

(Oto 2 sezon? xD "Czegoś Nowego" Czyli tego fanonu mojego. Zapraszam ^-^ !!)

 Obudziłam się. W szpitalu. Co się ze mną stało? Pamiętam jak.. Byłam na łodzi. Usłyszałam tykanie. Nie pamiętam co było dalej. Nagle podszedł do mnie doktor. 
- Witaj. Czy wiesz jak się tu znalazłaś? - zapytał.
- Chyba.. Pamiętam, że byłam na łodzi..
- To i tak dobrze. - odpowiedział.
Nagle przypomniał mi się Johnny. Mój Boże, gdzie on jest?
- Gdzie jest Johnny?
- Nie mam dobrych wiadomości. Został oskarżony za napad na łódź.
To co usłyszałam, zatkało mnie. Rzuciłam się na doktora i zaczęłam go dusić. Niestety nie obronił się, i udusił się. Chyba przez tą śpiączkę musiałam się zmienić. Stałam się bardziej psychiczna, jak Johnny. Nic teraz dla mnie się nie liczyło, a zabijanie - ... Po prostu stałam się jak Johnny. Ok? Nie warto przedłużać tego tematu. 
Postanowiłam poszukać swoich ciuchów, ale nie odnalazłam ich. Musiał iść do miasta, w innych ciuchach. Znalazłam, na jakimś biurku strój więzienny. Postanowiłam się w niego ubrać. Uciekłam tylnym wejściem. Na moje nieszczęście, szpital i więzienie były na wyspie. Musiałam znaleźć coś czym mogę popłynąć. Ale najgorsze było to - że nie umiałam prowadzić żadnego pojazdu wodnego. Ale nie mogłam histeryzować. Wymknęłam się ze szpitala, i udało mi się uniknąć strażników. Zdobyłam jakąś łódkę, i odpłynęłam. Nie wiem jak udało mi się ją uruchomić. Ale udało się tak? Wypłynęłam z wyspy i popłynęłam do samego miasta. Trochę się zmieniło, od kiedy ostatni raz je widziałam. Ultor, przejął całe miasto. Wyglądało całkiem inaczej. Po wielkich paczaniach, na te wszystkie pomarańczowe budynki, wreszcie dopłynęłam do portu. Ukradłam Wzięłam jakiś pobliski samochód, i pojechałam do sklepu. Musiałam wybrać sobie jakieś ciuchy, bo nie chciałam chodzić w ubraniu więźnia. Wybrałam koszulkę na jednym ramiączku -  fioletowo - białą. Jakieś zwykłe granatowe Jeansy, i czarno - fioletowe, lekkie koturny. Wow, wybrałam koturny, chyba będę umiała na nich biegać. Zapłaciłam, i wyszłam. Postanowiłam dla beki, pójść do klubu, do którego poszłam raz z Johnnym. A raczej on mnie zaprosił. Gdy weszłam do klubu, był włączony telewizor. 
- Skazany, za podłożenie bomby na łodzi - Johnny Gat, ma odbyć..
Telewizor został wyłączony, przez jakiegoś gościa ubranego na czerwono.
- Wiesz, oglądałam to. - wtrąciłam grzecznie.
- Zgaduję, że już nie?
Wkurzyłam się, i walnęłam go butelką w twarz.
- Włączysz telewizor?
Barman włączył telewizor. 
- ...Ma odbyć, dzisiaj rozprawę sądową. Zdecyduje ona, czy pan Gat wróci do domu szczęśliwy, czy nie. Wracamy do ciebie Jack.
- O cholera.. - powiedziałam i wyszłam. 
Wzięłam swój samochód, i pojechałam do sądu.
Nie zwracałam uwagi na nic.
Na nikogo.
Tylko Johnny się liczył.
Wparowałam do sądu, jak głodny wilk. Szukałam sali gdzie znajduję się Johnny. Przy okazji, podwędziłam strażnikowi 2 pistolety. Wreszcie znalazłam salę Johnnego. Postanowiłam, wsłuchać się, i wejść w odpowiednim momencie.
- Panie Gat, skazano pana za podłożenia bomby na łodzi. Ma pan coś na swoją obronę? 
- Nie podłożyłem tej bomby? Ile razy mam kurde powtarzać...
- Proszę się nie unosić. 
- Tak, bo co mi zrobicie?
- Nie wiem, czy będzie pan tak bardzo pyskaty, kiedy przez pana ciało, będzie przelatywać prąd.
- Tak? A ja nie wiem, czy będziesz dalej taka pyskata jak, zatkam ci usta tym młotkiem..
 Postanowiłam wkroczyć. Przy okazji, wydałam kilka strzałów, żeby było wiadomo, że ktoś idzie. 
Sędzia wysłała policjanta.
A ja wyważyłam drzwi, i wycelowałam policjantowi w głowę.
- Rzuć to.
Rzucił go. A z pistoletu wyleciał pocisk.
Zabrałam klucze a wszyscy uciekli.
- Wow, wróciłaś...
- Jesteś cały, Johnny? - rzuciłam mu klucze.
- Oprócz tego, że wybuchłaś na łodzi, ja zostałem skazany, straciłem Cię.. To wszystko ok. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne.. - podałam mu broń. - Spadamy? 
- Jasne..
Więc, jak to na Johnnego przystało, zamiast wyjść po cichu, zaczął wszystkich mordować. Wyszliśmy z tego cało.
- Dzięki za ratunek.
 - Nie ma za co. Tylko mam pytanie.
- Jakie?
- Gdzie niby mamy pojechać.
- Znam jedno miejsce. 
Johnny usiadł za kierownicą, i pojechaliśmy w to jego "miejsce". 
"Miejscem", okazał się dom. 
- Dostałem go w spadku. 
- Ładny. 
Weszliśmy. Był zadbany - bardzo się zdziwiłam. 
- Nie wiedziałam, że umiesz sprzątać. - zaśmiałam się. 
Popatrzył się na mnie, swym "zabijającym" wzrokiem.
- Sypialnie są na górze.
- To dobrze, bo jestem padnięta. Dobranoc.
 - Dobranoc.. 
Poszłam na górę, i przebrałam się w piżamę. 
Nie umiałam zasnąć.
Bez niego.
Gdy wszedł do pokoju, udawałam, że śpię.
- Widzę, że nie śpisz. - uśmiechnął się do mnie.
Potem położył się koło mnie. 
Przytulił mnie.
Wtuliłam się w niego. 
Zapomniałam jakie to uczucie. Przytulać kogoś. 
- Ale tym razem uważaj na siebie. Nie chcę Cię stracić drugi raz.
Zasnęłam.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz