Animated Rainbow Nyan Cat

sobota, 26 marca 2016

Mój Powrót - Krwawe Wydarzenia

Obudziłam się rano. Johnny przyniósł mi śniadanie do łóżka a potem trochę rozmawialiśmy. Postanowiłam sobie jeszcze trochę poleżeć, ponieważ jestem leniem. Wstawać dopiero mi się chciało godzinę później. Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam. Powiedziałam Johnnemu, że idę się przejść, i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Świeciło dziś słońce, było prawie 36 stopni. Przechodziłam obok kiosku, i zobaczyłam jakąś gazetę. " Zamordowano młodą dziewczynę. Nie znaleziono sprawcy. " Postanowiłam ją kupić, i zobaczyć, czy nie ma tam jakiegoś faktu o mnie. Na szczęście nie było. Poszłam potem do parku. Staw był naprawdę piękny tego lata. 
Usiadłam na ławce, i zaczęłam rozmyślać.
Rozmyślać o tym co się wczoraj stało.
O moim czynie.
O.
Zamordowaniu.
Aishy.
W sumie, nie widziałam w tym nic strasznego, że ją zamordowałam - chyba staję się chora psychicznie. 
Może?
Może nie?
Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak, zapytał czy może się przysiąść i zaczął rozmawiać.

- Słyszałaś, że zamordowano Aishę? - zapytał.
- Słyszałam, ale nic o tym nie wiem. - wywinęłam się.
- Ta jasne.. - powiedział chłopak.
- Słucham? - wstałam zaniepokojona. - O co ci chodzi?
- Wiem, że to ty ją zamordowałaś. To była moja siostra. 
- Wybacz ale..
- Jeżeli nie zrobisz tego co ci każę, skończysz jak ona.
Przestraszyłam się.
- Czego chcesz?
- Chcę, żebyś ktoś cierpiał. 
- Kto?
- Twój ukochany Johnny..
- W Ja - Jakim sensie? - zapytał przerażona.
- W bardzo brutalnym sensie, masz go zabić, albo ja zabiję ciebie.
Czułam jak żołądek wędrował mi do gardła. 
- Masz na to 24 godziny. 
Wyszłam z parku przestraszona i poszłam do domu. 
Gdy wróciłam, usiadłam przestraszona na kanapie. 
Byłam zamurowana.
Przecież go nie zabiję!
Na nie szczęście Johnny zaczął coś podejrzewać i zapytał.
- Ej, co się stało? Wydajesz się taka.. Zasmucona. O co chodzi?
- Nie nic, po prostu mam zły dzień. 
- Wiem, że coś się dzieje. I nie spocznę dopóki mi nie powiesz.
- O Boże dobra. 
 Zaczęłam opowiadać mu wszystko co zdarzyło się dzisiaj w parku. 
O tym jak podszedł do mnie koleś.
Jak rozmawialiśmy o zabójstwie Aishy.
O tym, co mam zrobić aby żyć.
Po wszystkim Johnny powiedział.
- Nie martw się, zajmę się tym. - powiedział i mnie przytulił.
Na początku myślałam, że go zabiję ale..
Miał o wiele gorsze plany.
Siedziałam sobie na kanapie. Myślałam ciągle jak oszukać tego gościa.
W końcu wpadłam na pomysł.
Możemy upozorować jego śmierć. 
Od razu poszłam do Johnnego, opowiedzieć mu cały plan.
Gdy weszłam do pokoju, miał przystawiony do głowy pistolet. Szybko mu go wyrwałam, zanim zdążył strzelić.
- ZWARIOWAŁEŚ?!
Nic nie powiedział tylko mnie przytulił.
- Mam lepszy plan. Przecież możemy upozorować twoją śmierć.
- W sumie, to nie jest takie złe. 
Więc musieliśmy skołować krew. 
Skąd wziąć krew?
Johnny ją jakoś wykombinował. 
Wylał trochę na dywan, na siebie i na nóż, oraz trochę na mnie.
Potem położył się na podłodze w kałuży krwi. 
Zadzwoniłam do tego chłopaka.
- Wykonałam twoje zadanie. 
- Wolę sprawdzić, będę za 5 minut.
Trochę się bałam, że coś zauważy.
Przyjechał wedle obietnicy i zaczął przyglądać się mi, nożowi, i "nie żyjącemu" Johhnemu.
Potem coś poszło nie tak.
Chłopak zauważył, że Johnny żyje i przyłożył mi nóż do gardła. 
Johnny w tym momencie wstał i zaczął celować mu w głowę.
- No, no no. Jesteś bardzo niegrzeczna.
- Zamknij się. Nikt Cię nie prosił o zdanie. - wyrwał Johnny, i strzelił w jego ramię.
Gdy on upadał, zdążył dźgnąć mnie w brzuch i oboje upadliśmy.
Widziałam kontem oka, jak Johnny dzwoni po karetkę. 
Gdy karetka była w drodze, napadli na niego czerwoni. 
Bronił mnie. 
Dalej nie pamiętam.
Obudziłam się potem w szpitalu.
Nienawidzę tego szpitala. 
Ciągle tu trafiam.
Gdy się obudziłam koło mnie siedział Johnny. 
Gdy zauważył, że się obudziłam przytulił mnie, i powiedział, że cieszy się, że żyje. 
Postanowiłam wstać z łóżka. 
Nagle drzwi się otworzyły, i wbiegł ten chłopak z raną na ramieniu. 
Tym razem już nie wytrzymałam, wzięłam swój jeden nóż i rzuciłam mu w głowę.
Kiedy dostał nożem, usłyszałam też strzał z pistoletu - to Johnny musiał strzelić.
Chłopak padł na ziemię.
- Johnny, załatwiliśmy go! Johnny?
Popatrzyłam się na Johnnego. Stał z pociskiem w brzuchu a potem upadł.
Szybko zawołałam doktora.
Przewieźli go na jakąś salę. Kiedy było już po wszystkim, wrócił do sali, gdzie przebywają pacjenci.
Lekarze dawali mu nikłe szanse na przeżycie.
Ale ja wierzyłam.
Wierzyłam.
Wierzyłam..
Siedziałam przy nim całą noc.
Potem po prostu nie wytrzymałam i..
Rozpłakałam się, przytulając go.
Poczułam nagle, jego rękę na moich plecach.
- Wszystko będzie dobrze Ania.. - powiedział.
- Musisz odpoczywać. - powiedziałam wycierając łzy.
Wierzyłam..
Wierzyłam..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz