Animated Rainbow Nyan Cat

czwartek, 31 marca 2016

Fan Fiction - Ucieczka przed Szatanem i Powrót Na Statek

Przybyłam na statek wraz z Johnnym, a raczej to on ze mną. Ocalił mnie przed poślubieniem syna szatana. Gdy przybiliśmy, postawił mnie na ziemię, i stanęłam gdzieś w kącie. Wszyscy witali nas, i cieszyli się, że jestem cała i Johnny też. Najbardziej w tej chwili, jednak ciekawił mnie Johnny. Nie wiem czemu. Myślałam, że zapomniałam o tym, że no.. Kocham Go... Ale, widać że raczej nie. Gdy tak na niego patrzyłam, przyszedł Pierce. 
- Widziałem jak patrzysz na Gata. - powiedział.
- Spadaj.. 
- Nie gadaj, że dalej go kochasz. - powiedział Pierce.
- Nie wiem tego. 
- Zawsze tak mówisz. - uśmiechnął się, i odszedł.
Dałam mu znak, że jak coś wygada, to go odetnę. Dał mi znak, że nie powie. Niby przysiągł ale nie wierzyłam mu.  
Gdy tak stałam, nagle zobaczyłam jak Shaundi zaczyna przymilać się do Johnnego. 
O mało nie dostałam wścieklizny.  
Trochę, tak mogę powiedzieć, że zasmuciłam się - no bo.. lubiłam Johnnego. Postanowiłam po prostu wyjść. 
Chyba Johnny to zauważył ale... Miałam to gdzieś. Przecież ma Shaundi, co nie?
Gdy poszłam do swojego pokoju, zamknęłam się i zaczęłam słuchać muzyki. 
Nagle usłyszałam jak Pierce, zaczął gadać z Johnnym, postanowiłam podsłuchać ich rozmowę.
- Ej Pierce, słuchaj. Wiesz co jest nie tak z Zoë? Albo mi się wydaje, albo mnie unika.
- Ja nic nie wiem. - powiedział.
Dobrze, że dotrzymałeś słowo, inaczej bym ci głowę urwała.
Ale Johnny miał swoje sposoby na wyciąganie infromacji z Pierce'a. 
Słyszałam tylko jak rozkładają butelki.
Po jakieś godzinie znowu się zapytał.
- To wiesz co jest nie tak z Zoë?
- Staary.. Nie mogę ci powiedzieeeć.. Jak powieem, to mi urwię głowę.. - powiedział upity Pierce. Brzmiał trochę śmiesznie.
- Kumplowi nie powiesz?
- No dobra powiem. No bo chodzi o to, że Zoë.. 
- No??
- No bo.. Ona Cię Kocha.. - powiedział Pierce, że ledwo co zrozumiałam.
Po mnie, poszłam zamknąć wszystkie drzwi, jakie miałam.
I dobrze, bo Johnny zaczął pukać.
- Zoë.. Wiem, że tam jesteś. Otwórz drzwi.
- Zostaw mnie!
- Nie zostawię Cię, bo muszę z tobą pogadać.
- Wiem, że Pierce Ci to powiedział. To wszystko co musisz wiedzieć! A teraz idź sobie..
Zoë.. Nie. To mi nie wystarczy. Wpuść mnie. Bo sam wejdę.
- Nie wpuszczę Cię. Zostaw mnie!
Chyba tutaj Johnny nie wytrzymał, bo zaczął kopać w drzwi. Nie mogłam nic zrobić, więc tylko usiadłam skulona w kącie
Johnny w końcu wyważył drzwi.
- Naprawię to.. - powiedział zakłopotany. 
Zaczął przywracać drzwi do normalnych lokalizacji. 
Nawet mu się udało. 
Potem podszedł do mnie.
- Mówiłam, że masz mnie zostawić. Nic Ci nie powiem.
- Ale posłuchaj mnie. 
- Nie! Idź z tąd..
- ZoëZoë.. Posłuchaj mnie. Choć raz..
- Nie! Wyjdź z tąd! - wstałam i zaczęłam go odpychać do wyjścia. - Zostaw mnie w spokoju!
Jednak Johnny to Johnny, wszedł ponownie.
- Zoë, między mną a Shaundi nic nie ma rozumiesz    
- Ale..
- Nic, nie ma.
Coś we mnie pękło, i postanowiłam go wpuścić.
- Dzięki.
Zatrzasnęłam szybko drzwi.
- Masz 10 minut.
- Zoë, słuchaj. Słyszałem, że mnie kochasz, i..
- I to, że ty kochasz Aishę.
- Aisha nie żyje.
- Ale i tak ją kochasz.. - powiedziałam trochę smutna. - Ja się nie mogę z nią równać..
Johnny przysunął się do mnie.
- Nie możesz. Bo jesteś inna.. Lepsza, od niej.. - powiedział przytulając mnie.
- Ale, tak nie można.. Przecież Pierce..
- Co mnie obchodzi Pierce? Niech sobie gada Shaundi, nie zależy mi na niej, rozumiesz? 
- Ale..
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, pocałował mnie.
Nie wiedziałam, że czuł to samo co ja.
Ale Aisha..
Nie rozumiem tego.
- Już rozumiesz, że nie obchodzi mnie żadna Shaundi?        
- Naprawdę?
- Tak. Naprawdę.